poniedziałek, 29 czerwca 2015

Trochę sobie poplotłam ;)

Miło mi bardzo ,że  pokazane w poprzednim poście zazdrostki się spodobały , tyle pochwał to już dawno mnie nie spotkało :) Dziękuję wszystkim serdecznie za  miłe słowa :) 
A dzisiaj chciałam pokazać co ostatnio uplotłam, a mianowicie osłonkę na doniczkę i pudełko z papierowej wikliny.


 Kiedyś miałam okres zauroczenia papierową wikliną , kręciłam rureczki i uplotłam kilka koszyczków , nawet doszłam do w miarę jakiej takiej wprawy i dosyć równo mi to wychodziło. 
Niestety jak widać pewne umiejętności się zapomina i kiedy wzięłam się teraz za wyplatanie osłonki to okazało się , że paluszki mają pewien problem z przypomnieniem sobie jak to wyplatanie szło ;) 
Powstał więc niejaki krzywulec ;) , z pudełkiem poszło już  lepiej :):)


Wszystko zostało potraktowane lekierobejcą w kolorze orzech, a nierówności zakryła bawełniana koronka ;)
Wyplatanki ozdobiłam tym co miałam w domu czyli koronkami , tasiemkami i kwiatuszkami w moim ulubionym kremowym kolorze :)


 Pudełko i osłonka stoją sobie teraz w ganku albo sieni , jak kto woli ;) i ukrywają odpowiednio: osłonka  uroczą pomarańczową , plastikową doniczkę , a pudełko różne specyfiki do pielęgnacji obuwia , które do tej pory z braku innego miejsca pałętały się luzem , w szafce na buty, na szafce  i o zgrozo nie rzadko obok ;)



Myślę , że mimo krzywulców nie wygląda to jednak bardzo źle i póki co jakoś ujdzie  ;)

 


Jaka u Was pogoda ? bo ja mam za oknem ciężkie leniwie sunące chmurzyska, z których tylko czekać jak lunie deszcz.

Pozdrawiam Was serdecznie choć sennie i przeddeszczowo ;)

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Uff skończyłam - czyli zazdrostki szydełkowe ;)

Dosyć dawno temu pokazywałam Wam kawałek wydzierganej zazdrostki do kuchni , w sumie miało być ich cztery... Bardzo nie lubię dłubać powtarzalnych motywów , i chyba nie tylko ja tak mam . Pół biedy jeśli chodzi np. o aniołka z masy solnej bo szybko się je robi i jakoś idzie :) gorzej jeśli kolejne powtórzenia wymagają długiego ślęczenia i dłubania , brrr.... no nie lubię i już .
Ale jak się baba zaweźmie to nie ma siły ;)
Dłubałam i dłubałam , przeprowadzając ze sobą kolejne rozmowy motywacyjne aby firaneczek nie porzucić gdzieś po drodze i  MAM :):):)


 Wzorek zaczerpnięty chyba z Szydełkomanii ale nie jestem pewna bo to bardzo dawno było , więc z góry przepraszam , że być może nieprecyzyjnie źródło podaję .


Dziergałam z kremowego cieniutkiego 100% bawełnianego kordonka i poszło mi na wszystkie cztery zazdrostki prawie cztery spore motki.


 Przestałam w końcu dostawać palpitacji na widok okien w kuchni ;) bo wcześniej miałam w nich firankowe zazdrostki wątpliwej urody , nie zamieszczam zdjęcia bo chcę ten widok jak najszybciej wymazać z pamięci ;)



A tu już dowód na to , że firaneczek jest cztery :)


Bardzo jestem z siebie dumna, że jednak wydziergałam cztery :) bo wierzcie mi łatwo nie było tym bardziej , że ja dziergam bardzo dokładnie i dosyć równo ale strasznie  wolno mi to idzie ;).

Teraz już z czystym sumieniem mogę zabrać się za inne dłubanki :)

Pozdrawiam serdecznie 
Ewa

środa, 10 czerwca 2015

Stary kot ;)

Oj jak ten czas leci , już prawie miesiąc jak mnie tutaj nie było... Ale tak to czasami jest, że rzeczywistość pokazuje nam swoje mniej uśmiechnięte oblicze. Mnie też ostatnio kilka spraw próbowało pozbawić wrodzonego optymizmu. Robótkowo też się jakoś nie za bardzo działo, jakoś nie miałam głowy do kreatywnych poczynań . 
Ale pomału wychodzę na prostą, kompletuję wyprawkę dla Łucji, odkrywam tajemniczy świat łóżeczek, wózków , ubranek i zasypek  wszelkiej maści ;) robótkowo też nadrabiam zaległości , wiec pewnie możecie spodziewać się mnie tu częściej :)
A teraz już wspomniany stary kot :)
Jako , że z nowości nie mam jeszcze nic do pokazania , to pokażę kolejny wygrzebany z zakamarków staroć :)


Ten obrazek wyhaftowałam już chyba kilkanaście lat temu, wzorek pochodzi z jakiejś Anny  pożyczonej od znajomej, kiedy zobaczyłam tego kotka zakochałam się w nim bez pamięci i wiedziałam , że muszę go wyhaftować :). Pamiętam , że do jego wykonania potrzebna była mulina Anchor , której w moim mieście nie można było kupić i pani z pasmanterii specjalnie dla mnie przywoziła wybrane odcienie z hurtowni.


Obrazek wisiał kiedyś u mnie w pokoju , oprawiony dosyć siermiężnie , bez szybki i to spowodowało, że kanwa trochę zżółkła ale nawet nie wygląda to bardzo źle .
Teraz na nowo oprawiony będzie ozdabiał klatkę schodową :)


Ramka też jest wiekowa  i jest kolejną ofiarą mojej fascynacji białą farbą olejną , reanimowałam ją przy pomocy przecierki na odwrót ;) czyli przeszlifowałam papierem ściernym i w przetarcia wtarłam brązową farbkę :)



Pozdrawiam gorąco :)
Ewa